Redaktor/Autor: Małgorzata Gwiazda – Elmerych
Pomogli:
Już tak niewiele brakuje… Jednak wciąż brakuje. Łazienka dla rodziny pani Agnieszki Tkacz z Lubanowa staje się coraz bardziej realna. Brakuje jeszcze około 3 tysięcy złotych, aby była taka, jak… w każdym domu. Bo dziś tej łazienki wcale nie ma, a toaleta to sedes wstawiony do pomieszczenia obok kuchni, które zasłonięte jest kawałkiem materiału. Akcja prowadzona przez Mariusza Stępnia trwa.
-Dziś byli panowie i sprawdzali to pomieszczenie, co tam trzeba zrobić– radość w głosie pani Agnieszki jest nie do ukrycia – już mniej więcej wiedzą, co trzeba. Może w przyszłym tygodniu ruszą prace. I pan Paweł będzie robił elewację – kolejna doskonała wiadomość i kolejne iskierki radości w oczach Agnieszki Tkacz.
Taki był plan. Jak w maju ekipa Pawła Janusza układała nowy dach, to już wtedy wiedział, że wrócą tu z kolejnymi pracami.
–Mój szwagier przy grillu majowym powiedział, że ma styropian, no to ciągniemy to dalej – tłumaczył wówczas pan Paweł ciąg dalszy swojego udziału w życiu rodziny pani Agnieszki – będzie styropian, a jak wrócę z Holandii i przywiozę kleje, to zrobimy elewacje i w trakcie elewacji, jak będzie zła pogoda, to można będzie robić w środku.
I tak się właśnie dzieje. Za chwilę będzie „robione ocieplenie ścian, czyli będzie nowa, ciepła elewacja” – pisze na portalu INFO Szczecin Mariusz Stępień, do którego, splotem różnych okoliczności, trafił temat pomocy dla pani Agnieszki i jej rodziny. I w tym samym wpisie dodaje: „musimy zrobić w końcu łazienkę”. I powoli środki wpływają. Na stronie zbiórki (zrzuka.pl), która kończy się za 12 dni, brakuje jeszcze 21 procent wymaganej kwoty.
Może to też być pomoc w naturze.
–Umywalka – mówi pani Agnieszka wciąż z tą samą radością w głosie. Może to też być sedes. „Może ktoś ma niepotrzebne parę metrów glazury czy terakoty?” – to z kolei pytanie pana Mariusza. Jest już brodzik. I co najważniejsze „jest dobry i chętny człowiek, który zrobi też łazienkę” – pisze na swojej stronie Mariusz Stępień.
Łazienka to nie tylko zmiana komfortu życia dla rodziny pani Agnieszki, to rzecz niezbędna w sytuacji, gdy pogarsza się zdrowie jej rodziców. Kilka tygodni temu tata pani Agnieszki trafił szpitala.
–Udar – wyjaśnia kobieta – teraz czuje się już lepiej, ale wciąż narzeka na serce. Puchną nogi. Trudno mu chodzić.
Oboje rodzice potrzebują pomocy. Kilka dni temu była wzywana karetka pogotowia, tym razem do mamy.
– Myślałam, że to udar – mówi pani Agnieszka – ale lekarze powiedzieli, że to atak padaczki – Wyczuwam coś w rodzaju ulgi w jej głosie. Nie dziwi, bo z atakami wie jak sobie radzić. Udar to coś znacznie gorszego. Czasami nieodwracalnego.
Mama pani Agnieszki z powodu chorej nogi coraz częściej też jest unieruchamiana na wózku inwalidzkim i wtedy wszystkie zabiegi związane z myciem jej, czy zmianą opatrunków, smarowaniem maściami chorych miejsc, spoczywają na pani Agnieszce. A nie jest siłaczką. Sama też choruje na epilepsje.
–Dzięki Bogu po tych nowych lekach nie mam ataków – mówi. I rzeczywiście „dzięki Bogu”, bo po takim ataku przesypiała kilkanaście godzin, czasami całą dobę, a rodzina pozostawiona była sama sobie. Na szczęście córka jest nastolatką więc wspiera matkę, na ile może i… chce. No cóż taki wiek buntu i pani Agnieszka z uśmiechem tłumaczy te „fochy” córki. Młodszy z dwóch synów, jest najbardziej pomocny po atakach – przynosi poduszkę, otula kocem. Na szczęście od dłuższego czasu nie musiał tego robić.
– Teraz, jak będzie dom ocieplany i strych, to panowie powiedzieli, że zrobią dzieciakom pokoje na górze – kolejna doskonała wiadomość i po raz kolejny słyszę radość w głosie. Tym bardziej zdanie kończące wpis pana Mariusza: „Liczy sie każdy grosz” nabiera konkretnego zmaczenia.
– A dziura w suficie? – Pytam o to, co zaczęło całą historię. O kawał sufitu, który spadł w nocy na podłogę, gdy tuż obok spały dzieci i ona na jednym łóżku. Takie są tu warunki.
Jeszcze kilka miesięcy temu dach nie dawał schronienia, choć hasło „dach nad głową” większości ludzi kojarzy się z bezpieczeństwem. Wtedy bezpiecznie nie było.
– Już nie raz się tam waliło, ale całe szczęście, że troszeczkę dalej byliśmy odłączeni od tej dziury jak to się mówi – tłumaczyła mi z tym swoim niepewnym uśmiechem pani Agnieszka.
Dziś w głosie mniej niepewności, zdecydowanie więcej radość. Przypominam sobie naszą pierwszą rozmowę i to, co mówiła:
–Teraz jednak, po tym co stało się z dachem, to tak, jakby dar od Boga – pytałam, a właściwie prowadziłam ją w kierunku lepszych myśli.
– To może być tak – mówiła – To może być dar od Pana Boga. Może. To jest nawet możliwe. Tak sobie teraz pomyślałam, że to teraz może być tak, że Bóg mnie w końcu usłuchał. Nie raz siedziałam i modliłam się o pomoc… Może Bóg mnie usłuchał, może tak jest i idzie po naszej myśli. Nowy rozdział zaczniemy w naszym życiu.
Zaczynają.
Będzie łazienka, będzie może zagospodarowany strych, będzie ocieplony dom. Potrzeba jeszcze… naprawdę niewiele.
Ludzi, którzy chcą pomóc.
cdn.
Chcę pomóc